Sunday, November 30, 2014

Bread fried in oil /Smażony chleb

My neighbour complimented me for hanging out laundry on the clothesline. I told her: or nice and tidy, or nothing!” – Revealed F. “I’d always make sure not to put my knickers in the first line!” The weather in Italy is nice: kids are still using the playground. I like talking with other mums – even if their chats may be monotonic. 
The photo from: Io mangio e bevo Lucano

Talking about the laundry is quite unusual. The main topic is food. The everlasting phrase: “What will you have for a dinner?” is the number one. My friends from the playground can have endless chats about it. If you’d ask S. the answer may be “panzerotti” (savory filled pastries). M. would often make pizza with ham and French fries on the top…

Surrounded by perfect housewives, also I’m getting better. I’ve taught myself some Italian recipes – here everyone has something to teach you. But sometimes I’m tired of it. A couple of days ago my friends from the playground were talking about the food from “historical” point of view. “When I was small my granny would make me bread fried in oil!” – A. started. I was like: “Oh no!”.

Sąsiadka pochwaliła mnie za rozwieszanie prania. Powiedziałam: porządnie albo wcale!” – opowiadała F. „Nigdy nie wieszam majtek w pierwszym rzędzie na balkonie!” Pogoda we Włoszech jest ładna: dzieci wciąż chodzą na plac zabaw. Lubię rozmowy z innymi mamami, nawet jeśli są dość monotonne. Temat prania jest dość rzadki.

Najważniejsze jest jedzenie. Nieśmiertelna fraza: “Co robisz na kolację?” to numer jeden. Koleżanki z placu zabaw mogą rozprawiać o tym w nieskończoność. Jeśli zapytasz S. odpowiedź może brzmieć: „panzerotti” (smażone pierożki drożdżowe z nadzieniem). M. często robi pizzę z szynką i frytkami na wierzchu...

Otoczona przez perfekcyjne gosposie, ja też się doskonalę. Znam trochę włoskich przepisów – tutaj każdy może cię czegoś nauczyć. Ale czasami trochę mnie to męczy. Parę dni temu koleżanki z placu zabaw rozmawiały o jedzeniu z „historycznego” punktu widzenia. „Kiedy byłam mała, babka smażyła mi chleb na oleju!” – zaczęła A. „O nie!” – pomyślałam.

Friday, November 28, 2014

29.La donna cannone

Another real-life illustration. The title is: „Three women”.

Kolejna ilustracja z życia wzięta. Tytuł: “Trzy kobiety”.

Wednesday, November 26, 2014

28. La donna cannone


Instead of writing new post: another La donna cannone picture. The title may be: „In the church 1994 - In the church 2014”.

Zamiast pisania nowego posta: nowy rysunek La donna cannone. Tutuł mógłby brzmieć: „W kościele 1994 - W kościele 2014”.



Friday, November 14, 2014

Big smile/Wielki uśmiech

Back in September 2006 I was told that a new employee of the nursing home - a young Pole will be living with me. K. was younger than me, fair-haired and pretty, she had small hands. I was thinking about endless nappies waiting for those palms. K. had no idea about living in England; I told her about the job, thinking: „You have to see it!”. Just like me, K. liked that particular job. 
 
She felt good among poorly elderly people. The residents most of the time were really nice, and the employers - very friendly. At first I believed that I met angels in England. The strangers were calling me „love” and smiling all the time. Later on I understood that „love” and big smile doesn’t mean that English love me, but it was nice anyway.

After a few weeks of my life at Street I realized that I love that place. I liked everything: nice English houses, Clark’s Village lovely shops, friendly bus drivers („That’s your change, love!”) smiling people... Tired of complaining and future fear which accompanied me in Poland I had the sensation I went to paradise in Heaven.

We wrześniu 2006 dowiedziałam się, że zamieszka ze mną młoda Polka – nowa pracownica domu opieki. K. była młodsza ode mnie, jasnowłosa i urodziwa, miała drobne dłonie. Pomyślałam o niezliczonych pampersach, jakie czekały na te ręce. K. nie miała pojęcia o życiu w Anglii; opowiedziałam jej o pracy, której się podjęła, myśląc: „To trzeba zobaczyć!” Podobnie jak ja, K. polubiła to specyficzne zajęcie.

Dobrze się czuła wśród starszych, złożonych chorobą ludzi. Pensjonariusze byli na ogół mili i życzliwi, pracownicy - nadzwyczaj przyjaźni. Miałam początkowo wrażenie, że w Anglii mieszkają anioły. Obcy ludzie nazywali mnie „love” – kochanie i nieustannie się uśmiechali. Później zrozumiałam, że „love” okraszone uśmiechem nie oznacza, że Anglicy mnie kochają, było jednak miłe.

Po kilku tygodniach mieszkania w Street zdałam sobie sprawę, że uwielbiam to miejsce. Podobało się mi wszystko: piękne sklepy w Clark’s Village, dostatnie angielskie domy, przyjaźni kierowcy autobusów („Oto reszta, love!”), uśmiechnięci ludzie... Zmęczona narzekaniem i lękiem o przyszłość, jaki towarzyszył mi w Polsce miałam po prostu wrażenie, że trafiłam do raju.

Saturday, November 8, 2014

Long probation/Długi staż

Back in 2001 I graduated from the University and went to have my probation in a big public office. It lasted six months: life in the city clerk’s office was very nice. Every morning the officials would have a coffee and a chat with their colleagues. The noonday was arriving quickly; afterwards one would look at the clock – the last hours in the office were long-drawn.


My probation could be prolonged, but unfortunately my boss had another candidate. “See, Danka, my friend’s son just graduated. She’s asking me to take him – I cannot say no!” – He told me. Maybe the successor was luckier than me after his probation: I had to join the long queue in front of job-centre. “It’s been 12 years that unemployment in Poland is not going down.”

2.1 million Poles are living abroad.” (Sobczak&Szpak, Angora). Back in 2001 one could have only one training. Now things are getting better. My friend is 34; she graduated less than 10 years ago – and she’s having one practice after another since. If you want to have a regular job over here, you have to know commune and village head.

W 2001 roku skończyłam studia i rozpoczęłam staż w dużej instytucji publicznej. Trwało to sześć miesięcy: życie biurowe było bardzo przyjemne. Każdego ranka urzędnicy pili kawę i gawędzili z kolegami. Południe nadchodziło szybko; kiedy mijało, każdy patrzył na zegarek – ostatnie godziny w biurze bardzo się dłużyły.

Mój staż mógł zostać przedłużony, niestety jednak szef miał innego kandydata. „Wiesz, syn znajomej właśnie się obronił. Prosi mnie, żebym go wziął: nie mogę odmówić!” – powiedział. Może mój następca miał więcej szczęścia po stażu: ja dołączyłam do długiej kolejki przed drzwiami urzędu pracy. „Bezrobocie w Polsce nie spada od 12 lat.”

2,1 mln Polaków mieszka za granicą.” (Sobczak&Szpak, Angora). W 2001 można było mieć jeden staż; obecnie sprawa wygląda lepiej. Znajoma ma 34 lata; obroniła się mniej niż 10 lat temu – od tego czasu odbywa staż za stażem. Kiedy chcesz mieć stałą pracę w naszych okolicach, musisz znać wójta i sołtysa.

Saturday, November 1, 2014

Vodka Cola/Wódka z colą

I was doing my best to look smart and strong when I first began my teacher's career. Tailor-made-dress, short hair, nail polish... It didn't work at all: my students were disrespecful. Tired of telling them how I expect them to behave; I decided to take my „English vacations.” I would tell everyone that I'll be back after two months which I never did.

 
Career-assistant job was exhausting, but made me feel good. Eldery English were polite and greatful – in contrary to my dear pupils. Slowly the stressed teacher of Polish was gone: for the first time in my life I felt free and happy. I had good time with Kasia and our friends. She will never know that our excursion to ENVY back in 2006 was the first disco night in my life!

My lack of experience caused funny situations. Once a friend told me that her boyfriend insists on having anal sex. A couple of days later they went to ours; we had a couple of vodka cola. After one glass I got drunk and kept asking the poor gut: „You're a person for me, but what do you want from her ass?”. It looks that teacher's brain cannot cope with alcohol!

Starałam się wyglądać poważnie i elegancko kiedy zaczęłam uczyć w szkole. Sztruksowa garsonka, krótkie włosy, pomalowane pazury... Niestety, zupełnie to nie działało: uczniowie nie okazywali mi szacunku. Zmęczona powtarzaniem, jak się mają zachować, zdecydowałam się na „angielskie wakacje.” Mówiłam wszystkim, że wrócę za dwa miesiące, czego nie zrobiłam.

Wyczerpujące zajęcie opiekuna całkiem mi odpowiadało. Starsi Anglicy byli mili i wdzięczni za moją pracę, w przeciwieństwie do drogich uczniów. Zestresowana pani od polskiego odeszła do historii; po raz pierwszy czułam się wolna i szczęśliwa. Dobrze się bawiłam z Kasią i naszymi przyjaciółmi. Nigdy się nie dowiedziała, że wyprawa do ENVY w 2006 była pierwszą wizytą w dyskotece w moim życiu!

Brak doświadczenie prowokował zabawne sytuacje. Pewnego razu znajoma opowiadała, że jej chłopak nalegał na seks analny. Parę dni później przyszli do nas; wypiliśmy trochę wódki z colą. Po jednej szklance tak się upiłam, że zaczęłam męczyć biedaka gadaniem w stylu: „Człowieka w tobie widzę, ale co chcesz od jej dupy?” Wygląda na to, że nauczycielska głowa nie znosi alkoholu.